Zdrowie

Z życia wzięte: o tym jak nie posłuchałam się lekarza i zawalczyłam o własne zdrowie

Zastanawiałam się czy pisać o tym na blogu czy nie. Natomiast ta sytuacja ma związek ze zdrowiem i myślę, że warto to opisać. W poprzednim roku poświęciłam się totalnie firmie. Jednak przychodzi taki moment, kiedy trzeba powiedzieć STOP i zająć się sobą. A kiedy człowiek chce bardziej zadbać o swoje zdrowie to dzieją się ciekawe rzeczy 🙂

Krótka historia o dietetyku i lekarzu rodzinnym

Pierwszy raz do dietetyka wybrałam się kilka dobrych lat temu. Powodem mojej wizyty była niedowaga. Niestety nie wspominam tego zbyt dobrze. Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak szukać dobrego specjalisty i na co zwrócić uwagę. Potrzebowałam pomocy, ponieważ od kilkunastu lat cierpię na niedowagę. Chciałam po prostu zdrowo przytyć. Podczas pierwszej wizyty dietetyk na początku zapytał z jakim problemem przychodzę, dokonał analizy składu ciała, zapytał czy jestem zdrowa i czy robiłam niedawno badania oraz zadał kilka ogólnych pytań związanych ze stylem życia. Po tygodniu otrzymałam nową wspaniałą dietę. Trzymałam się tej diety 3 dni. Dłużej nie dałabym rady, ponieważ nie byłam w stanie jeść tak ogromnych porcji mięsa. Miałam odruch wymiotny. Teraz wiem, że do dobrego specjalisty to tej Pani daleko. Stwierdziła, że jeśli lekarz rodzinny analizował badania i powiedział, że jest okej no to jest okej. Po co drążyć temat? Jednak lekarz rodzinny zlecił mi podstawowe badania, które tak naprawdę nie pokazały nic szczególnego.

Jakiś czas temu udało mi się znaleźć dobrego specjalistę. Człowieka z ogromną wiedzą, z pasją, ze wspaniałym podejściem do pacjentów i z doświadczeniem. Przed pierwszą wizytą dostałam całą listę badań, bez których ani rusz. Niektóre z tych badań można zrobić na NFZ. Pomyślałam sobie, że skoro jako przedsiębiorca co miesiąc płacę składkę na ubezpieczenie, to poproszę lekarza rodzinnego o skierowanie. Poszłam na wizytę, powiedziałam co się dzieje. Mówię, że może coś mi dolega, że może na coś choruję, ponieważ nie mogę przytyć, a ostatnio fatalne się czuję. Może to być przepracowanie, może brak słońca, a może coś poważniejszego. Lekarz ostro się wzburzył po czym wygłosił przemówienie:

Ależ Pani Małgosiu te badania nie są dostosowane do Pani. Nie ma potrzeby robienia ich. Ma Pani niedowagę? Nie może Pani przytyć? Proszę jeść 5 posiłków dziennie, a do każdego posiłku porcja warzyw. Proszę nie tracić pieniędzy na dietetyka! Proszę nie tracić pieniędzy na badania. To powinno pomóc. Poza tym każda kobieta chciałaby mieć taką figurę jak Pani …

Wiecie co? Właśnie te badania, które ona mi odradzała pokazały w czym tkwi problem. Właśnie, dzięki tym badaniom wiem co mi dolega! (m.in. zaburzenia związane z gospodarką cukrowo-insulinową -> a to jest bardzo poważna sprawa!). Zostałam zlekceważona, a na koniec jeszcze próbowano mnie namówić do rezygnacji z wizyty u dietetyka. I dopiero dietetyk kliniczny odkrył, że mam insulinooporność! A lekarz stwierdził, że nie ma sensu badać się pod tym kątem, bo cytuję:

Insulinooporność mają tylko grubasy.

Jak się okazuje w dzisiejszych czasach ten problem ma wiele osób! Jeśli jesteś często zmęczony, senny, masz ogromną ochotę na słodycze to zerknij na ten wpis -> Insulinooporność – objawy, przyczyny, sposoby

Badania zrobiłam prywatnie, ponieważ dostałam tylko skierowanie na TSH, morfologię i mocz. Powiedziałam wprost, że trudno, ale ja będę robić te badania prywatnie, bo zależy mi na moim zdrowiu. Lekarz zaczął mnie przekonywać, że szkoda pieniędzy i jest to niepoważne. I zobaczcie, gdybym posłuchała się lekarza rodzinnego dalej męczyłabym się nie wiedząc co mi jest, bo przecież taka moja uroda.

Na wychodne pani doktor zapytała się mnie jeszcze CZY NA PEWNO ZREZYGNUJĘ Z DIETETYKA? Nie powiedziała tego wprost, ale zasugerowała, że to są naciągacze.

Zdecydowałam się poprosić o pomoc specjalistę ze względu na moje gorsze samopoczucie i niedowagę. Dodatkowo prowadzę firmę i kocham swoją pracę, dlatego pochłania mnie ona czasem całkowicie i w mojej diecie zapanował chaos. Taki specjalista zadba o moją dietę, a ja nie będę musiała się tym już martwić.

Wiem, że w niektórych przypadkach leki i lekarze ratują życie pacjentów. Dlatego nie odcinam się od tego i nie mam nawet takiego zamiaru. Jednak mamy w dzisiejszych czasach ogromny problem ze znalezieniem dobrego specjalisty, a dodatkowo opieka zdrowotna w Polsce wygląda jak wygląda…

Dlatego warto nie odpuszczać, szukać pomocy i nie poddawać się 🙂

3 komentarze

  • Reply
    Judyta | Blogowanie przy kawusi
    25 lutego 2020 at 09:53

    Moja droga z lekarzami też była bardzo wyboista. Od naciągaczy na dodatkowe badania (które nie były mi potrzebne) po specjalistów, którzy na prawdę chcą pomóc. Najbardziej dziwiło mnie podejście, gdy pokazywałam badania zlecone przez innych lekarzy. Reakcja w stylu „Wyżej s*a niż dupę ma”. Gburowaci, podważający opinie innych.
    Dzięki własnemu uporowi i drążeniu tematu doszłam do tego, że mam SIBO.
    Ostatnio usłyszałam, że jestem jak student medycyny – wszystkie choroby są moje.
    Jeżeli chodzi o zdrowie to nie szczędzę pieniędzy na badania, fizjoterapeutę czy zdrowe odżywianie.

  • Reply
    Alicja
    25 lutego 2020 at 10:28

    U mojej mamy było bardzo podobnie. Zaczęła źle się czuć i tyć, nawet jak jadła mało. Pierwsze na co wpadła to tarczyca. Wizyta u lekarza rodzinnego i skierowanie na badanie krwi. Wynik negatywny – lekarz stwierdza tarczyca zdrowa. Problemy się nie zmieniły, więc mama postanowiłam zrobić prześwietlenie. Oczywiście prywatnie, bo lekarz stwierdził, że skoro wynik z kwi wyszedł dobry, to zlecenia na prześwietlenie nie da. Werdykt – na prześwietleniu wyszedł naprawdę wielki guz, który wymagał bardzo szybkiej operacji. Hmm.. chyba trzeba leczyć się samemu 🙁

  • Reply
    Klaudia Jaroszewska - Koci Punkt Widzenia
    5 kwietnia 2020 at 13:55

    Masakra… ja mam lekarza, który na szczęście sam daje mi skierowania, też miałam badania insuliny (niestety płątne…) ale okazało się, że mam insulinooporność i stąd mój brak sił, zmęczenie itp. Zmieniłam diete i jest o wiele lepiej 🙂

  • Napisz komentarz